Tatiana – wymyślanie miejsc do odwiedzenia to moja specjalność. Od dziecka kocham podróżować. Gdy wyjeżdżaliśmy naszą 4-osobową rodziną na kilka dni poza dom, tata i ja znikaliśmy na całe godziny, aby zaglądać w zakamarki miejsc, których nie znaliśmy.

Lubię poznawać nowych ludzi, nowe kultury, zapachy, zmieniać miejsca, a teraz Michał jest moim dzielnym towarzyszem 🙂

Planowanie podróży zostawiam jemu, ponieważ robi to doskonale. Za to ja planuję, jak nas zapakować, aby mieć wszystko, co potrzebne, ale nie za dużo 😉

 

 

Michał – ja zazwyczaj urealniam i przekuwam na konkretny plan to, co wymyśli Tatiana. Też mógłbym wymyślać cele podróży, ale moja żona ma tyle pomysłów, że na moje już nie ma miejsca 🙂 Przy czym Tatiana wymyśla cele ogólne, ja zaś szczegółowe.

Obsługa techniczna podróży to również moje zadanie. Zawsze przed wyjazdem sprawy jak ubezpieczenia czy sprawdzenie stanu technicznego auta dopinam na ostatni guzik.

I zdecydowanie również lubię podróżować.

 

 

 

 

 

 

_________________________________________________________________________________________________________________

 

 

 

 

 

 

 

Kampera od dawna mieliśmy w sferze marzeń

Myśleliśmy, że kupimy kampera dopiero gdy będziemy na emeryturze. Ale w maju 2018 roku Michał zrobił patent żeglarski i w sierpniu postanowiliśmy, że pojedziemy nad jezioro do jakiegoś domku i wynajmiemy łódkę. Niestety nie mogłam znaleźć miejsca, które odpowiadałoby mojemu marzeniu bycia blisko jeziora.

Wpadłam więc na pomysł, że pojedziemy nad jezioro i rozbijemy namiot nie wiedząc nawet, czy jest tam jakiś kamping nad samą wodą i blisko kei. Dawno temu byłam tam pod namiotem, więc założyłam, że jakieś pole na Pojezierzu Iławskim się znajdzie.

I pojechaliśmy. Okazało się, że w całej wsi jest tylko jeden kamping, lecz w remoncie, więc nieczynny. Ale były tam namioty rozbite na dziko, więc rozbiliśmy się i my. 5 metrów od jeziora!

 

 

Było cudownie. Woda, słońce, szanty, ryby. Trochę nam namiot przeciekał podczas deszczu – ma już jakieś 15 lat – ale nic nie było w stanie nas zniechęcić. W końcu to sierpień – tego można było się spodziewać. Za to woda w jeziorze była wspaniale ciepła.

A ludzie!? Fantastyczni! Codziennie przypływało mnóstwo łódek, wśród załóg których zawsze znalazł się ktoś z gitarą i śpiewali wszyscy.

 

 

Ale wciąż nie dotarłam do decyzji o kupnie kampera

Na weekend przyjechała do nas swoim „kamperem” para, z którą przyjaźnimy się od wielu lat. „Kamperem”, którym bywa auto dostawcze, gdy chcą gdzieś się wyrwać bez dzieci. Da się w nim spać, jest bardzo przytulnie i nie kapie na nos podczas deszczu.

I gdy w nocy strasznie zmarzłam w namiocie, poczułam, jak cudownie można podróżować, przemieszczać się z miejsca na miejsce, nie martwiąc się o przeciekający sufit. O to, gdzie go postawić: na słońcu, czy w cieniu. O to, czy pogoda dopisze. O to, jak daleko jest do toalety na kempingu, gdy jedzie się tam z kilkuletnim dzieckiem.

A zatem pakując namiot powiedziałam: 

Jednak chcę kampera. Wiem, że się nie opłaca, ale warto!

I jest. Nazwaliśmy go Ada

 

 

A zaraz potem doszliśmy do wniosku, że w okresach, gdy my nie będziemy z niego korzystać, będzie wynajmowany fajnym ludziom.